
Bo do trójkąta potrzeba mnie, jego i jeszcze tamtego
Cześć, dziewczyny! Wpadłyście tu, bo pewnie chcecie usłyszeć coś, co brzmi jak scenariusz filmu dla dorosłych – tyle że z moim sarkazmem i bez tandetnej muzyki w tle. Ja, wasza blogerka od życiowych wpadek i krytyki facetów, piszę do was, moje babeczki, z historią, która mogłaby zawstydzić nawet najbardziej wygadane z nas. Będę krytyczna wobec nich (bo zasłużyli), trochę wobec siebie (no bo kto normalny pakuje się w taki trójkąt?), ale bez obwiniania się – to nie moja wina, że wakacje w gorącym kraju zamieniły się w miłosno-cielesną telenowelę. Siadajcie wygodnie, opowiem wam, jak urodził się mój wakacyjny trójkąt – z humorem, bez ściemy i z mojego punktu widzenia.
To wszystko zaczęło się w zeszłe lato, kiedy poleciałam do jakiegoś gorącego kraju – nie powiem gdzie, bo jeszcze mnie znajdziecie na Google Maps. Słońce, plaża, drinki z palemką – myślałam, że to będą wakacje jak z Instagrama. Ale nie – zamiast filtrów i pozowania wylądowałam w środku trójkąta miłosnego z dwoma facetami, którzy najwyraźniej uznali, że jestem główną nagrodą w ich małym konkursie. I ja, głupia, zamiast uciec, dałam się w to wciągnąć – bo do trójkąta potrzeba mnie, jego i jeszcze tamtego. Więc dzisiaj rozkładam to na części – jak to się stało, jak igrałam z nimi i co z tego wyszło.
Kiedy pierwszy rzucił mi spojrzenie, a ja myślałam, że to tylko wakacyjny flirt pod palmami
Zacznijmy od Typa Numer Jeden – nazwijmy go Bartek, bo miał taki polski vibe, mimo że spotkaliśmy się pod palmami. Bartek był z tych, co mają opaleniznę jak z solarium i teksty, które brzmią jak z poradnika podrywu. Pierwszego dnia przy basenie spojrzał na mnie tak, że aż mi się drink wylał na sukienkę. „Mogę ci pomóc to wytrzeć?” – rzucił z uśmiechem, a ja, zamiast powiedzieć „spadaj”, zaśmiałam się i powiedziałam: „Daj spokój, sama ogarnę”. Ale nie ogarnęłam – godzinę później już siedziałam z nim na plaży, a wieczorem wylądowałam w jego pokoju. Cielesne igraszki? Owszem – gorące jak ten kraj, w którym byliśmy.
Myślałam, że to jednorazowy numer – ot, wakacyjna przygoda, zero zobowiązań. Faceci zawsze myślą, że jak raz im się uda, to już cię mają w garści, ale ja miałam inne plany. Problem w tym, że następnego dnia pojawił się Typ Numer Dwa.
Kiedy drugi wszedł na scenę z drinkiem w ręku, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy to grzech lubić dwóch naraz
Typ Numer Dwa – powiedzmy, że Darek – był jak kontrast do Bartka. Tam, gdzie Bartek był gładki i przewidywalny, Darek miał taki dziki urok – nieogolony, z tatuażem na ramieniu i spojrzeniem, które mówiło: „Wiem, czego chcę”. Drugiego dnia podszedł do mnie przy barze, podał mi drinka i rzucił: „Wyglądasz, jakbyś się tu nudziła”. No i przepadłam. Pół godziny później tańczyliśmy na plaży, a noc skończyła się w jego łóżku – równie gorąco, co z Bartkiem, ale inaczej, bo Darek miał w sobie coś… nieokiełznanego.
W głowie miałam chaos: „Okej, wczoraj Bartek, dzisiaj Darek – co ja robię?”. Ale potem pomyślałam: „Wakacje, gorący kraj, zero zasad – mogę szaleć”. I tak się zaczęło – trójkąt, w którym ja byłam osią, a oni, nieświadomi siebie nawzajem, kręcili się wokół mnie jak satelity. Cielesne igraszki? Były – raz z jednym, raz z drugim, a ja czułam się jak królowa pikanterii.
Kiedy lawirowałam między nimi jak ninja, a w głowie śmiałam się, że faceci są ślepi jak krety
No i tu robi się ciekawie – bo jak być z dwoma facetami na zmianę, żeby żaden się nie zorientował? Z Bartkiem było prosto – mówiłam: „Oj, dzisiaj boli mnie głowa, idę się położyć”, a potem leciałam do Darka z tekstem: „Nie mogłam spać, potrzebuję towarzystwa”. Z Darkiem trudniej – raz rzuciłam: „Muszę pomóc kumpeli z czymś”, a potem wracałam do Bartka, udając, że to spontan. Oni kupowali te wymówki, a ja w duchu pękałam ze śmiechu – „Serio, jakie wy jesteście łatwowierne chłopy”.
Pamiętam jeden wieczór, kiedy prawie się sypnęło – Bartek zapytał: „Gdzie byłaś wczoraj?”, a ja, z miną aniołka: „Spałam jak kamień, nawet nie słyszałam fal”. Kupił to, ale Darek następnego dnia rzucił: „Widziałem cię na plaży z jakimś typem”. „To kumpel” – odparłam, a w głowie miałam: „O cholera, blisko”. Ale oni, faceci, byli zbyt zajęci sobą, żeby drążyć – i ja to wykorzystałam.
Co to dla mnie oznaczało, kiedy słońce zaszło na dobre – i dlaczego i tak nie żałuję tej gorącej przygody
No i koniec – wakacje się skończyły, samolot odleciał, a ja zostawiłam Bartka i Darka w tym gorącym kraju. Żaden nie wiedział o drugim – przynajmniej tak mi się wydaje, bo żaden nie napisał: „Ej, co ty odpierdalałaś?”. I wiecie co? Nie wybrałam żadnego – Bartek był uroczy, Darek dziki, ale ja nie chciałam trójkąta na stałe. To były igraszki – wakacyjne, gorące, pikantne – i tyle. W głowie miałam: „Może jestem bezczelna, ale przynajmniej się bawiłam”.
Co to dla mnie oznaczało? Że czasem można sobie pozwolić na szaleństwo – zwłaszcza w wakacje, kiedy słońce praży, a ty masz prawo do odlotu. Faceci pewnie dalej myślą, że byli królami mojego serca, a ja się śmieję, bo obaj byli tylko aktorami w moim małym spektaklu. I nie żałuję – bo do trójkąta potrzeba mnie, jego i jeszcze tamtego, a ja miałam ich obu.